Kiedy żegnamy kogoś, kogo kochamy odjeżdżamy też, oddajemy mu część siebie, jako symbol nas samych. Czasami wkładamy po kryjomu do ich toreb coś naszego, obrazek, medalik, guzik, wstążkę, samochodzik – zdarzało się tak moim Bliskim. Te znaleziska, te małe sprawy są cząstką nas, która przypomina i którą można potrzymać w dłoniach. Czasami oddajemy otwarcie – poproszeni o coś. Czasami wręczamy. Wymieniamy się ubraniami, czapkami, szalami. Jakby ciepło tej Bliskiej osoby mogło nas ogrzać pomimo oddalenia. Najpiękniejszy dar to ten ulubiony, oddawany bez żalu z radością, jaką sprawia. Symbol szarfy
Na lotnisku nagrywam sobie w pamięci film z pożegnań. To, jak je przeżywamy, ile dla nas znaczy rozdzielenie, co mamy na wierzchu podczas rozstania sprawdza nasz poziom zaangażowania w konkretną relację.
Przywiązuję się do ludzi. Bliskich kocham jakimi są. Rozczulają mnie ich prywatne, używane rzeczy. Zwyczajność. To, jak dobrze jest z nimi po prostu być. Trwać obok. Jak pięknie jest mieć kogoś, z kim cisza nie uwiera, a czas zdaje się zatrzymywać. Wystarczy wówczas być.
Przyszło mi lecieć w 18 rocznicę zamachu. Media napełnione relacjami i wspomnieniami. A ja dziś jakoś zdaję sobie sprawę z naszej dorosłości w świadomości tego, co się wtedy wydarzyło. Każdy dzień otwiera nowe doświadczenia. Istnieje dzisiaj w odniesieniu do wczoraj, sytuacji sprzed miesiąca, dwóch, pięciu, osiemnastu lat. To wiek dojrzałości. Symboliczny.
Odnalazłam w centrum ogrodu naskórek węża. Wyszedł z niej. Czy ten sam, którego obserwowałam na leszczynie? Pora i mnie zrzucić starą symboliczną skórę, która uwiera.
Ale jednak lotu boję się bardziej niż zwykle.
Wzrusza mnie pamięć Bliskich o moim wylocie. Zapominam wiele, ale tego jak czuję się dzięki komuś – zapominać nie powinnam.