Minął dzień Tatula – jeszcze u nas jest go 13 minut i 13 sekund. Jeszcze mam szansę schwytania choć tej chwili. Zamiast tworzyć laurkę – biegałam w ukropie cały czas mając świadomość, że z czymś nawalam. Pilnując chłopaków przed upałem – upaliłam sobie powieki i czubek głowy. Po ćwiczeniach, które mało dają, bolą mnie ręce… Nic mnie nie tłumaczy. Nic nie tłumaczy zapomnienia. Czasu, który mija, braku telefonu, zapamiętania w egoizmie – tak do mnie niepodobnego.
Składam więc w ostatnim momencie śpiącemu po drugiej stronie oceanu Tatulowi życzenia, który nadsłuchiwał dzień cały. Nawet napisałam wierszyk, przesłałam go prywatnym kanałem. Czekam na Rodziców, będą we czwartek. Wszystko jest tym czekaniem, nawet zapomnienie!
Przepraszam