Miło tak – siedzieć przy biurku, pracować i móc zobaczyć Bliskich zza oceanu obok, po drugiej stronie okna. Pogadać do smaku, do woli.
Ostatni tydzień był dla mnie tygodniem podsumowań, wypełniania odwlekanych spotkań, radosnych, aczkolwiek pozostawionych sobie na deser. Nadszedł czas na spotkanie z Panią O. – jak przed dwoma laty, a jednak odmiennie. Odwiedziny Pani Sabiny w Nazarethville – z pisarką – i starania zarchiwizowania wizyty. Byłam wyposażona jak małe, domowe studio filmowe – kamerka, aparat, statyw i laptop do obróbki. Wszystkiego dokonałam w gościnnych progach restauracji, przy stoliku naprzeciw mojej „Babci z wyboru”, która odżyła, zakwitła, wyglądała przepięknie w czerwieniach, chętnie opowiadała i zdradziła nam tajemnicę pierścionka z żółtym oczkiem. Ten filmik nada Jej postaci innego wymiaru, a cały ten dzień ze swoim słońcem i radością, wdzięcznością Odwiedzonej zapadnie mi w pamięci. Powtórzymy w Dzień Pułaskiego? Oby się udało.
Obok kina Muvico jeździłam od kilku lat patrząc, jak się zmienia. Nareszcie sobota, na moją wydatną wolę, odpowiedziała szansą na wyjście. Chwała Babci Zosi. Przekroczyłam próg – pierwszy raz od bardzo dawna poszłam do kina. Z dziewczynami, na film, którego tytuł w wolnym tłumaczeniu brzmi Tylko ci się zdaje, że jest tobą zainteresowany. Powinny go oglądać panny od nastu wzwyż. Opiera się na tym, że my – kobietki – z biegiem czasu, od piaskownicy, mamy mówione, że tak naprawdę, to chłopcy jak nas źle traktują – to z sympatii… Wczułam się w sytuację bohaterki i zobaczyłam siebie oczyma tych, którym nie byłam droga. Ot, taka wyprawa w inne rejony przeszłości. Gdyby tak wiedzieć 20 lat temu to, co teraz… Każdą z nas dotknęła inna historia. A kino fajne, jak luksusowy świat za rogiem – chciałabym wrócić na film trójwymiarowy. Z Tuniasem. Po wszystkim pogadałyśmy, dwie słomiane wdówki, w Tacos Locos. Domowa sangria z kosteczkami jabłka – pyszna, a pierożki z serem i guacamole – palce lizać.
Wczoraj w ‚Małpiej wyspie’ obchodziliśmy 3. urodziny Zosi. Na czworakach przeszłam za Tomkiem cały labirynt, otłukłam sobie rękę w nagdarstku, ale popatrzyłam na świat jego oczyma. Tunia można było wyżymać. Wrażeń było tyle, że Tomek padł i obudził się o 4 rano, a ja, beztroska matka opita kawą – usnęłam po 2. Przy filmie z daniny Mariuszkowej i Miłości nad rozlewiskiem. Dzisiaj więc czuję się jak w Nowy Rok.
I jeszcze umówiłam się na rozmowę na uniwerku… I cały ekran Bliskich bardzo to aprobuje.